Nie dla dzieci

Zastanawiam się, kiedy przestałam robić bilans jej obecności i opuszczeń i zaczęłam się nią interesować. Naprawdę, czyli w oderwaniu ode mnie. Kiedy mogłam wyrzucić wycinki, zdjęcia, proporczyki – dowody złego. Może po dwóch latach terapii?. Wyczerpał się wtedy zbiornik furii i żalu. Ślepia wystawił smutek. Jego zdaniem oprawczyni była człowiekiem.

„Jak długo karmiłaś mnie piersią”? – ostatnie pytanie z tych rozliczeniowych. „A co, czujesz się głodna?”. Uśmiech. Mój i jej. Nie powiedziała: „Przepraszam, przykro mi”. Wyczerpały się: moja złość i jej poczucie winy. Przestałyśmy zabiegać: ja o wyrok, ona o uniewinnienie. Odstawiła mnie od piersi, przestałam ją kąsać. To był, od teraz, jej prywatny biust. Biust w rozmiarze D. Biust nie dla dzieci. Małych czy dorosłych. Okres rozliczeń się zakończył. Wina się przedawniła.

Miała 67 lat. Nie poznałam jej, tak byłam skupiona na tym, czego mi nie daje. Nie miałam pojęcia, jakie przedstawienie wyświetla się w jej głowie. Kim była, jeśli żyła nie tylko po to, bym była syta?. Zaczęłam odkurzać, bez pośpiechu. Przestałam się zadręczać myślą, że życie mnie omija. Że chodzę po starych śladach. Przestałam sobie roić, że muszę wyplenić ślady przeszłości. Dzień był spokojny. Mój układ trawienny zaczął normalnie funkcjonować. Nie musiałam niczego bronić, nikogo karać.