Tata

Na początku, kiedy miał jeszcze wybór – dać się ponieść życiu czy zadowolić matczyne ambicje, zwierzył się ojcu: Boję się, że się będę bał. Naiwnie sądził, że stanie po jego stronie.

Nie mógł być sobą, postanowił być oryginalny. To grupa ludzi nieszczęśliwsza od reszty. Życie depcze ich próżność, cierpią męki.

Gdy go poznałam, tęsknota za sobą była ledwie widoczną blizną, nieobecnym wzrokiem. Wierzył, że nic nie ma znaczenia. Wtedy strata nie istnieje. Stał się postacią fikcyjną, chociaż uważał, że jest naturalny. Otwierał Historię Filozofii Coplestona i czytał z miną osoby wtajemniczonej i pełnej pogardy. Gdy działo się coś, co dotykało jego wnętrza, jego tajemnicy, kiedy cierpiałam przez chłopaka, czy oblany egzamin, świat wokół niego, ja, przestawaliśmy istnieć. Potem wybudzał się i beznamiętnie intelektualizował. Że nie warto płakać, żałować.